W ostatnich dniach głośno było o historii z Bartoszyc gdzie w listopadzie ubiegłego roku dwie panie z urzędu skarbowego chciały ukarać mechanika samochodowego mandatem.
Według wersji przedstawianej w mediach do warsztatu samochodowego, który zakończył już w tym dniu pracę podjechały dwie panie prosząc o wymianę żarówki. Właściciel warsztatu poinformował je, że już sporządził dzienny raport na kasie fiskalnej i z tego powodu nie może już prowadzić żadnej sprzedaży. Jednak namowom pań tłumaczących, że jadą w długą drogę uległ pracownik warsztatu, który zamontował własną żarówkę za co poprosił o zapłatę 10 zł.
Wtedy „biedne” kobiety wyjęły legitymacje służbowe i okazało się, że są urzędniczkami skarbówki, cała sytuacja była prowokacją, a uczynnemu pracownikowi grozi mandat w kwocie 500,- zł.
Do wersji wydarzeń przedstawianej w mediach podchodzę z dużą ostrożnością bo z własnego doświadczenia wiem, że tzw. „prawda ekranu” niekoniecznie musi pokrywać się z tym co wynika z akt sprawy. Po pierwsze wiadomo, iż dziennikarze „koloryzują” żeby news lepiej się „klikał”, a tego typu historie najlepiej sprzedają się wówczas gdy zostaną opisane w sposób „czarno-biały” na zasadzie – bezduszne urzędniczki kontra niewinny i bezbronny podatnik. Po drugie większość piszących na ten temat dziennikarzy ma znikomą wiedzę w zakresie obowiązujących przepisów i urzędniczych procedur co powoduje, że często dokonują przekłamań zupełnie nieświadomie.
Tymczasem bez ustalenia faktycznego przebiegu wydarzeń nie można ich w sposób rzetelny ocenić. Gdyby bowiem zdarzenie wyglądało w ten sposób, że panie z urzędu skarbowego podczas kontroli w czynnym i prowadzącym sprzedaż żarówek warsztacie samochodowym „przyłapały” podatnika na niezaewidencjonowaniu na kasie fiskalnej sprzedaży żarówki, to sprawa nie wzbudzałaby ani tylu emocji ani tylu wątpliwości.
Jeśli jednak – jak to jest przedstawiane w mediach, urzędniczki pomimo wyraźnej informacji, że sprzedaż jest niemożliwa, symulowały swoją bezradność i wzbudzając w pracowniku warsztatu litość nakłoniły go do karalnego zachowania, to należy sobie zadać pytanie czy ich działanie było legalne?
Skąd się biorą moje wątpliwości?
Otóż jeśli wersja wydarzeń przedstawiana w mediach jest prawdziwa, to całe zdarzenie należałoby zakwalifikować jako niejawne nabycie, czyli tzw. „zakup kontrolowany”, o którym mowa w art.119 ustawy z 16 listopada 2016r. o Krajowej Administracji Skarbowej (Dz.U. z 2018r. poz.508 ze zm.).
Art. 119. [Zakup kontrolowany. Przyjęcie lub wręczenie korzyści majątkowej]
W sprawach o przestępstwa, o których mowa w art. 118 ust. 1, czynności operacyjno-rozpoznawcze zmierzające do sprawdzenia uzyskanych wcześniej wiarygodnych informacji o przestępstwie oraz wykrycia sprawców i uzyskania dowodów mogą polegać na dokonaniu w sposób niejawny nabycia, zbycia lub przejęcia przedmiotów pochodzących z przestępstwa, ulegających przepadkowi, albo których wytwarzanie, posiadanie, przewożenie lub którymi obrót są zabronione, a także przyjęciu lub wręczeniu korzyści majątkowej.
Nie wiemy czy feralna żarówka pochodziła z przestępstwa i czy działania urzędniczek miały na celu sprawdzenie uzyskanych wcześniej informacji o tymże przestępstwie, co mogłoby tłumaczyć dokonanie zakupu kontrolowanego, (lektura art. 118 ustawy o KAS wskazuje, że w tym wypadku taką ewentualność należy raczej wykluczyć), ale jeżeli mieliśmy do czynienia z zakupem kontrolowanym, to jak wynika z treści art. 113 ust.3 ustawy o KAS czynności te mogły być dokonane wyłącznie przez funkcjonariuszy celno-skarbowych.
Art. 113. [Uzyskiwanie, gromadzenie, przetwarzanie i wykorzystywanie danych i informacji. Czynności operacyjno-rozpoznawcze funkcjonariuszy KAS]
W celu wykonywania zadań, o których mowa w art. 2 ust. 1 pkt 1, 2, 13-16a i art. 14 ust. 1 pkt 7, oraz ścigania przestępstw na podstawie ratyfikowanych umów międzynarodowych właściwe organy KAS, na potrzeby realizacji czynności określonych w niniejszym przepisie, w art. 114-117, art. 118 ust. 1-17, art. 119 ust. 1-10, art. 120 ust. 1-6, art. 122-126, art. 127 ust. 1-5, art. 127a ust. 1, 2 i 6-12, art. 128 ust. 1 oraz art. 131 ust. 1, 2 i 5, z zachowaniem ograniczeń wynikających z art. 114-126, art. 127 ust. 1-5 i art. 127a ust. 1-12, mogą uzyskiwać, gromadzić, przetwarzać i wykorzystywać:
1) informacje zawierające dane osobowe,
2) dane, o których mowa w art. 114 ust. 1 oraz w art. 115 ust. 1,
3) informacje o dochodach, obrotach, rzeczach i prawach majątkowych
– podmiotów podlegających kontroli oraz podmiotów, co do których zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa albo przestępstwa skarbowego lub posiadania mienia zagrożonego przepadkiem.
Czynności, o których mowa w ust. 1, mogą być prowadzone w formie czynności operacyjno-rozpoznawczych, w tym umożliwiających uzyskiwanie informacji oraz utrwalanie śladów i dowodów w sposób niejawny.Czynności, o których mowa w ust. 1, przeprowadzają wyłącznie:
1) funkcjonariusze pełniący służbę w wyodrębnionych komórkach organizacyjnych urzędu obsługującego ministra albo urzędu celno-skarbowego,
2) funkcjonariusze, o których mowa w art. 2 ust. 2a, oddelegowani do wykonywania zadań służbowych w komórkach, o których mowa w pkt 1
– zwani dalej „funkcjonariuszami wykonującymi czynności operacyjno-rozpoznawcze.
Jeśli zatem przyjąć, że z godnie z brzmieniem art. 119 ustawy o KAS istniały podstawy do dokonania zakupu kontrolowanego, to dokonujące go panie powinny być funkcjonariuszami służby celno-skarbowej bo tylko funkcjonariusze są uprawnieni do dokonywania takich czynności. Przepisy ustawy o KAS wyraźnie wyodrębniają Służbę Celno-Skarbową jako „jednolitą i umundurowaną formacją, którą tworzą funkcjonariusze„. Tymczasem obie panie pracują w Urzędzie Skarbowym w Bartoszycach, zatem są bądź urzędnikami bądź pracownikami służby cywilnej, ale na pewno nie są funkcjonariuszami celno-skarbowymi.
Jakie są tego konsekwencje?
Otóż w mojej ocenie jeśli przyjąć „medialną” wersję wydarzeń, to panie z Urzędu Skarbowego w Bartoszycach nie będąc funkcjonariuszami celno-skarbowymi nie mogły dokonać zakupu kontrolowanego. Jeśli natomiast faktycznie dokonały takiego zakupu nie mając do tego uprawnień, to należałoby się zastanowić czy swoich zachowaniem nie wypełniły znamion przestępstwa z art. 235 k.k.
Art. 235. [Tworzenie fałszywych dowodów dla podjęcia ścigania o przestępstwo]
Kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi, kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie, wykroczenie skarbowe lub przewinienie dyscyplinarne albo w toku postępowania zabiegi takie przedsiębierze, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Jeśli zatem przebieg wydarzeń w Bartoszycach był taki jak to przedstawiają media, a prokuratura w Bartoszycach jest równie nadgorliwa jak tamtejszy urząd skarbowy, to może się okazać, że panie urzędniczki będą miały większe problemy z prawem niż mechanik, którego chciały ukarać.